22 stycznia 2015

Miejsce zbrodni

Cyt. za http://gliwice.naszemiasto.pl/ 
Wieść o zabójstwie w rejonie dawnej gliwickiej dyskoteki Bravo (i dawnego Zameczku Leśnego) obiegła miasto lotem błyskawicy.


35-letni gliwiczanin został znaleziony w miniony piątek o godz. 7 w parku przy ul. Chorzowskiej. Mężczyzna miał kilkanaście ran kłutych w okolicach klatki piersiowej. Ze śledztwa wynika, że dziesiątą ranę zadano mu w głowę. 

Tego samego dnia mężczyzna został zatrzymany, a w poniedziałek gliwicki sąd aresztował na trzy miesiące 22-letniego raciborzanina. Okazało się, że podejrzany o zasztyletowanie Tomasza B., Paweł K. jest znajomym ofiary. 


22-latek przyznał się do zarzucanego mu czynu. Policjantom, prowadzącym dochodzenie szczegółowo opisał zdarzenie, wskazał nawet nóż, którym zadawał śmiertelne rany. 



- Niestety o motywach ze względu na dobro śledztwa nie możemy jeszcze mówić, obecnie informacje podawane przez Pawła K. są przez nas weryfikowane. W każdym razie panowie się znali, mieli stałą pracę, nie obracali się w przestępczych środowiskach, nigdy nie byli karani - podaje prokurator Tadeusz Żymełka, szef Prokuratury Rejonowej Gliwice-Wschód, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. 



Błyskawicznie uwinęli się policjanci. W wyniku podjętych czynności śledczych oraz pracy operacyjnej policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach wytypowano i ujęto sprawcę zabójstwa. Został zatrzymany w Raciborzu w swoim mieszkaniu. 



- To tam znaleziono nóż, którym zadał śmiertelne rany. Przyznał się - mówili policjanci. 



Do zabójstwa doszło w gliwickim parku, gdzie 35-latek ochraniał pustostan po dawnej dyskotece Bravo. Paweł K. porzucił zwłoki, ale próbował zatrzeć ślady. 



- Zakrwawioną kurtkę ofiary wrzucił do kanału Ulga, a jego telefon i laptopa do Nacyny w Rybniku, w okolicach ulicy Wierzbowej, za dworcem autobusowym - wyjaśniają nam mundurowi. 



Policjanci przyjechali z nim do Rybnika w sobotę. Nie potrafił jednak wskazać dokładnie miejsca, gdzie wyrzucił skradzione rzeczy. Strażacy centymetr po centymetrze przeczesywali dno, ale na nic nie natrafili. Cała akcja wywołała spore zamieszanie wśród mieszkańców, bo przebiega tam ścieżka rowerowa. 


- Niestety, to było jak szukanie igły w stogu siana, nie udało się znaleźć prywatnych rzeczy ofiary. Ale dla śledztwa najważniejszy był nóż, którym dokonano zbrodni - mówił nam prokurator Tadeusz Żymełka.

trochę tabloidowo ale morderstwo trzysta metrów od domu daje do myślenia

4 komentarze: