29 stycznia 2015

Borbus




                        pies sąsiada                                                                                                                             waga: 85kg

22 stycznia 2015

Miejsce zbrodni

Cyt. za http://gliwice.naszemiasto.pl/ 
Wieść o zabójstwie w rejonie dawnej gliwickiej dyskoteki Bravo (i dawnego Zameczku Leśnego) obiegła miasto lotem błyskawicy.


35-letni gliwiczanin został znaleziony w miniony piątek o godz. 7 w parku przy ul. Chorzowskiej. Mężczyzna miał kilkanaście ran kłutych w okolicach klatki piersiowej. Ze śledztwa wynika, że dziesiątą ranę zadano mu w głowę. 

Tego samego dnia mężczyzna został zatrzymany, a w poniedziałek gliwicki sąd aresztował na trzy miesiące 22-letniego raciborzanina. Okazało się, że podejrzany o zasztyletowanie Tomasza B., Paweł K. jest znajomym ofiary. 


22-latek przyznał się do zarzucanego mu czynu. Policjantom, prowadzącym dochodzenie szczegółowo opisał zdarzenie, wskazał nawet nóż, którym zadawał śmiertelne rany. 



- Niestety o motywach ze względu na dobro śledztwa nie możemy jeszcze mówić, obecnie informacje podawane przez Pawła K. są przez nas weryfikowane. W każdym razie panowie się znali, mieli stałą pracę, nie obracali się w przestępczych środowiskach, nigdy nie byli karani - podaje prokurator Tadeusz Żymełka, szef Prokuratury Rejonowej Gliwice-Wschód, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. 



Błyskawicznie uwinęli się policjanci. W wyniku podjętych czynności śledczych oraz pracy operacyjnej policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach wytypowano i ujęto sprawcę zabójstwa. Został zatrzymany w Raciborzu w swoim mieszkaniu. 



- To tam znaleziono nóż, którym zadał śmiertelne rany. Przyznał się - mówili policjanci. 



Do zabójstwa doszło w gliwickim parku, gdzie 35-latek ochraniał pustostan po dawnej dyskotece Bravo. Paweł K. porzucił zwłoki, ale próbował zatrzeć ślady. 



- Zakrwawioną kurtkę ofiary wrzucił do kanału Ulga, a jego telefon i laptopa do Nacyny w Rybniku, w okolicach ulicy Wierzbowej, za dworcem autobusowym - wyjaśniają nam mundurowi. 



Policjanci przyjechali z nim do Rybnika w sobotę. Nie potrafił jednak wskazać dokładnie miejsca, gdzie wyrzucił skradzione rzeczy. Strażacy centymetr po centymetrze przeczesywali dno, ale na nic nie natrafili. Cała akcja wywołała spore zamieszanie wśród mieszkańców, bo przebiega tam ścieżka rowerowa. 


- Niestety, to było jak szukanie igły w stogu siana, nie udało się znaleźć prywatnych rzeczy ofiary. Ale dla śledztwa najważniejszy był nóż, którym dokonano zbrodni - mówił nam prokurator Tadeusz Żymełka.

trochę tabloidowo ale morderstwo trzysta metrów od domu daje do myślenia

19 stycznia 2015

Twarz i anty-twarz fotograficzna

Jako, że zaczęła się sesja, mam zdecydowanie większą ochotę robić rzeczy kompletnie niezwiązane z nauką. Wiem, że nie tylko ja tak mam. Jedni w tym czasie czytają Harlekiny by się totalnie odmóżdżyć, inni zaś nadrabiają zaległości w filmach, mówiąc, że po tym to już na pewno zaczną się uczyć na Myśl medioznawczą, Społeczne i kulturowe oddziaływanie mediów lub inną nikomu do życia niepotrzebną zapchajdziurę. Kończy się to zazwyczaj odkładaniem nauki aż do dnia przed egzaminem. Moje zaległości filmowe są tak ogromne, że nawet trzy sesje plus poprawkowa niewiele by zmieniły, a harlekinów w warszawie niestety nie mam! (zawsze kiedy myślę o tego typu literaturze przypomina mi się pewien kultowy już fragment mówiący o ''rozgniewanym niczym piętrzący się wulkan''! (wiesz o co chodzi!)) :P więc pozostało mi grzebanie w moich zdjęciowych archiwach. Obejrzałem sobie między innymi folder z reportażem z Bożego Ciała w Katowicach z ubiegłego roku i... no właśnie, po prawdzie nic specjalnego i nowego nie odkryłem, ale znalazłem dwa zdjęcia traktujące o ludzkiej twarzy :) . Z jednej imprezy mam esencję twarzy fotograficznie wdzięcznej i twarzy totalnie nijakiej (przynależność zawodowa nie ma tutaj żadnego znaczenia:D). Oczywiście wiek obu panów może być istotny, choć wydaje mi się, że za 20 lat, twarz pana policjanta będzie nadal totalnie bez wyrazu, no chyba że zacznie prowadzić tryb życia wzorem bohaterów Drogówki. Pomyśleć, że wypisuje te pierdoły, tylko po to by pokazać dwie fotki? cóż - muszę sobie wyznaczać kolejne czynności, by jak najdłużej unikać tego co nieuniknione :)

12 stycznia 2015

Bestiariusz



















Projekt z przymrużeniem oka o relacji między człowiekiem, a psem na przestrzeni jednego w Warszawskich blokowisk, którego od października jestem mieszkańcem. Osiedle Ruda / Warszawa / Exakta / superia 100

7 stycznia 2015

Orszak

Królowa siedzi na koniu (ziewającym)
 
 Trzech (troje) króli w rytmie Gigi D' Agostino: Blablabla

4 stycznia 2015

Jan Kadysz

 
Kilka lat temu przytrafiła mi się pewna historia. Szedłem sobie ulicą kozielską w Gliwicach i z oddali zobaczyłem starszego człowieka karmiącego gołębie. Podszedłem bliżej i pomyślałem, że piękna broda, fajnie byłoby ją uwiecznić  :D. Jak na kulturalnego, młodego człowieka przystało, przedstawiłem się i zapytałem czy mogę zrobić portret. Ku mojemu zdziwieniu starszy pan był zachwycony tym pomysłem, wręcz kazał sobie zrobić zdjęcie, bo dawno nikt mu ich nie robił. Oczywiście po kilku fotkach usłyszałem całą historię życia. Chyba godzinę staliśmy na chodniku i gadaliśmy. W końcu pan Jan zaproponował herbatę u siebie w domu. Dziwne, że tak szybko zdobyłem jego zaufanie. Poszliśmy do niego do domu i to co tam zastałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Antykwariat, punkt rzeczy znalezionych i gołębnik w jednym! W takim niezwykłym mieszkaniu jeszcze nie byłem. Pomyślałem sobie - kurczę Marcin to dobry temat na reportaż! ciekawy człowiek z ciekawą historią i do tego mieszkanie wyjęte z innej epoki. W domu pana Jana przy herbacie gadaliśmy jeszcze kilka godzin, dowiedziałem się między innymi, że walczył w AK, że był organistą kościelnym, że miał trzy żony i że brat zginął na jego rękach. Dla mnie była to niezwykła rozmowa, rozmowa z żywym pomnikiem historii, z człowiekiem który przeżył tyle, że mógłby swoim życiem obdzielić kilka osób. Po rozmowie obiecaliśmy sobie, że będę czasem do niego wpadał na pogawędki i przy okazji robił zdjęcia. Kilka dni później odwiedziłem pana Kadysza, niestety porozmawiałem z nim tylko przez drzwi. Powiedział mi wtedy, że nie może mnie wpuścić, bo ksiądz mu zabronił, że nie wie czy ja mu nie zrobię krzywdy. Cóż. Szkoda tylko, że wcześniej mi zaufał, a po rozmowie z księdzem odwidziało mu się, ale w sumie czemu się dziwić, mało to psycholi chodzi po świecie. Dobrze, że chociaż tego pierwszego dnia zrobiłem kilka zdjęć. Pożyczyłem zdrówka i poszedłem