5 kwietnia 2015

Ramzes



Pyskowiczanin, muzyk, buntownik – Roman Kołodziejski już jako młody punkowiec często wchodził w konflikt z prawem. Kilkakrotnie skazywany za pobicia. W więzieniu spędził łącznie ponad siedem lat. W czasie odbywania jednego z wyroków, wdał się w bójkę, w której stracił oko. W 2009 roku, niedługo po wyjściu na wolność uległ tragicznemu wypadkowi kolejowemu. Stracił obie nogi i złamał kręgosłup, lekarze cudem uratowali mu życie. Mimo, iż stracił tak wiele, pozostał sobą – nadal głośno mówi co mu leży na wątrobie często nie bacząc na konsekwencje,  nadal gra i śpiewa, jednak scenę zamienił na przejścia podziemne. Żyje z renty i z ludzi doceniających jego charyzmę. Część zarobionych pieniędzy z grania oddaje bezdomnym, sam nim kiedyś był więc doskonale rozumie ich sytuacje. Niektórzy z nich pomagają mu w prostych czynnościach, takich jak wejście do autobusu lub zniesienie ze schodów. W wolnych chwilach spotyka się z sąsiadami przy piwie. Gitara i alkohol pozwalają mu na moment zapomnieć  o ciągłych skurczach mięśni i przeszywających bólach niemal całego ciała.












2 komentarze:

  1. Jestem pełen uznania dla Fotografa, za opowieść, o człowieku z "pozawijanym" życiorysem. Opowieść, która nie jest łzawą telenowelą (a to w tym przypadku było pułapką, w która łatwo było wpaść). Tobie się udało, a raczej świadomie sobie na to nie pozwoliłeś. I za to dodatkowy ukłon.

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak ma byc, kazdy ma zycie swoje patrząc na inne ku przestrodze.....to tylko prolog mojego zywota mam nadzieje ze nie amen AVE !

    OdpowiedzUsuń